Kocham cię w imię dóbr wspólnych

Nóż z inskrypcją „Kocham cię w imię dóbr wspólnych” stanowiący pożegnalny dar Yolande Zola Zoli van der Heide dla zespołu Casco, który Yolande i Binna Choi trzymają w rękach. Rok 2019. Fot. Binna Choi

Uwspólnianie organizacji artystycznej – wyobrażenie instytucji artystycznej jako drzewa

Historia zmiany (nazwy) Casco, 2018 r. Rys. Binna Choi i Ika Putranto]

Wyobrażenie instytucji artystycznej jako drzewa pozwala nam myśleć o wzroście w zgoła inny sposób niż w kategoriach ekspansji, wyzysku, eksploatacji i profitów, do czego zmuszał nas kolonialny kapitalizm. Z muzeami, które – jak głosi pewien mem – „projektuje się w taki sposób, by zachować bezwład a wykluczyć życie”, nierozerwalnie kojarzy się widok tak zwanego kompleksu budowlanego. Wbrew temu iż obiekty (artystyczne) w muzeach nie są wcale tak bezwładne, jak by się mogło zdawać, zaś prosta binarna różnica między tym, co martwe, a tym, co żywe, może nie mieć już racji bytu, wciąż większość protokołów muzealnych zakłada funkcjonowanie w myśl utartych schematów. Jak zatem miałoby wyglądać muzeum sztuki, gdyby było drzewem?

Byłoby częścią lasu złożonego z małych i średnich instytucji artystycznych, które w latach 90. – czyli „w erze globalizacji” – zaczęły wyrastać na całym świecie jak grzyby po deszczu jako alternatywa dla XIX-wiecznego modelu instytucji artystycznych finansowanych przez bogate mieszczaństwo lub państwo, takich jak muzea, których celem było gromadzenie potężnych kolekcji sztuki w jednym miejscu. Instytut Sztuki Casco zaczął się rozrastać 33 lata temu. Pierwotnie miał zapełnić lukę i stanowić publiczną platformę służącą prezentacji prac artystów z miasta Utrecht i innych części Niderlandów. Po około pięciu latach ewoluował, a dostępną w nim przestrzeń zaczęto traktować jako wielofunkcyjne studio służące do badań, eksperymentów, produkcji, dyskusji i prezentacji, a jednocześnie zaczęto wychodzić w przestrzeń „publiczną” w celu współpracy z artystami pochodzącymi z innych części Europy. Dzięki temu Casco zaistniało na międzynarodową skalę jako Projekty Casco [Casco Projects], gdyż tak nazwano domenę strony internetowej Casco w czasach, gdy Internet stał się częścią codzienności. Ówczesna dyrektorka, Lisette Smits, powiedziała mi kiedyś, że Deschooling Society [Odszkolnić społeczeństwo] (1971) Ivana Illicha stała się jej biblią, jeśli chodzi o zarządzanie tą instytucją, co tak naprawdę wiąże się z deinstytucjonalizacją zarówno sztuki, jak i edukacji, a nawet – idąc o krok dalej – z różnicą pomiędzy (aktywnym) życiem a (pasywnym) trwaniem. Ani Emily Pethick ani ja, jako kolejne dyrektorki, nie odeszłyśmy od tej polityki, lecz raczej dokładałyśmy starań, by ją wzbogacić różnymi strategiami, metodami i praktykami. Strategicznym posunięciem zespołu i zarządu Casco w celu określenia naszej pozycji w holenderskim krajobrazie sztuki współczesnej i kultury było rozwinięcie wcześniejszej nazwy. Dzięki temu powstało Casco, Biuro Sztuki, Projektowania i Teorii [Office for Art, Design and Theory]. W tym samym czasie, gdy toczyły się procedury zmiany nazwy, Casco skoncentrowało się na interdyscyplinarnym i partycypacyjnym podejściu do praktyki artystycznej. Testowane były języki projektowania graficznego lub architektonicznego, a ich eksperymentalne formy dawały nie tylko strukturę, na której można było się oprzeć, ale też środki przestrzennej lub literackiej ekspresji pozwalające wyrazić, czym zajmuje się Casco i związani z instytucją artyści. Następną fazę, trwającą z resztą po dziś dzień, symbolizuje kolejna zmiana nazwy na Instytut Sztuki Casco: Działania na Rzecz Dóbr Wspólnych [Casco Art Institute: Working for the Commons]. Kierując się chęcią zbadania pojęcia commons, a – w rozumieniu proponowanym przez Casco – mowa tu o „dobrach wspólnych” oraz związku tego pojęcia ze sztuką, zespół Casco i artystka Annette Krauss wraz z kilkoma artystami, miejscowymi studentami i sąsiadami, podjęli się oduczania sposobu działania Casco w celu kształtowania podejścia do dóbr wspólnych. Proces ten zbiegł się w czasie z zaangażowaniem Casco w proces samotransformacji sieci Arts Collaboratory składającej się z podobnych instytucji artystycznych, które mieściły się na tzw. globalnym Południu. Niedługo potem, wraz z kolektywem Outsiders, zaangażowano się także w agroekologiczną historię Leidsche Rijn, nowo zurbanizowanego obszaru Utrechtu. Innymi słowy, własna podróż instytucji w kierunku dekolonizacji jej zakresu i sposobu działania stopniowo doprowadziła do otwartości, szerokości i bogactwa jej relacji z „innymi” lub raczej różnorodności „wzajemnych relacji”. Jednocześnie w – można by powiedzieć – gąszczu mniejszych instytucji artystycznych odnaleziono sposób odejścia od założenia, że świat jest zorganizowany wokół zasady „my kontra inni”. Ostatnio Casco wydało oświadczenie odnośnie do swojej „ekosystemowej zmiany”, która wymaga nowego sposobu zarządzania i gospodarki w instytucji uwspólniającej. Zobaczymy, jak postępować będzie ten proces, zwłaszcza, że nasz ekosystem przechodzi drastyczne, jeśli nie katastroficzne zmiany na szeroką skalę na poziomie globalnym.

Jeśli będziemy milczeć, performance koncepcji Any Bravo Perez, który odbył się pod 150-letnim platanem na dziedzińcu Abrahama Dolehofa w Instytucie Sztuki Casco 2 września 2023 r. Fot. Francisco Baquerizo Rancines

Czym są dobra wspólne?

Czym są dobra wspólne? Jak wyglądają? Jak na ironię, o ile koncepcja dóbr wspólnych wydaje się popularna, to nie ma jednego wspólnego sposobu jej rozumienia i zastosowania. Tak naprawdę to modne hasło, które rezonuje w społeczeństwie, ale jest równie popularne, co niezrozumiałe. W skrócie, the Commons [Dobra wspólne] można zdefiniować jako kolektywnie zarządzane wspólne zasoby, autonomicznie nadzorowane przez społeczność zarządzającą, która skupia się na rzeczach namacalnych, takich jak ziemia, oraz niematerialnych, takich jak wiedza i kultura.[1] Mając na uwadze tę definicję, można pokazać wyraźną różnicę pomiędzy kolektywnym gospodarstwem rolnym w reżimie komunistycznym a dobrami wspólnymi, ponieważ ci, którzy pracują w takim gospodarstwie, bynajmniej nie tworzą reguł w nim obowiązujących. Każda zamknięta społeczność może tworzyć dobra wspólne, lecz nie każda to robi. Można to przyrównać do sytuacji Airbnb czy Ubera, które tworzą tzw. „gospodarkę współdzielenia”. Są to rozwiązania popularne, promowane przez państwo i często traktowane jako synonim dóbr wspólnych, ale nimi nie są. Koreańska politolog Hyo Jeong Chai twierdzi, że gospodarka współdzielenia i dobra wspólne wcale nie służą „dzieleniu się”. Po pierwsze, dobra wspólne należą do wszystkich i każdego z osobna. Dobra wspólne w Uberze to jedynie suma poszczególnych zasobów. Ta suma nie jest współdzielona, gdyż współdzielone są tylko informacje o każdym konkretnym zasobie. Po drugie, reguły zarządzania tworzą ci, którzy zarazem tworzą same platformy, nie zaś ich użytkownicy. Po trzecie, „zyski” z platformy nie są współdzielone przez całą społeczność – ponownie, są to zyski indywidualne. Po czwarte, platformy te nie kultywują ani relacji międzyludzkich ani takich wartości, jak zaufanie. Paradoksalnie, u podstaw zaufania, którym darzy się platformy oparte na technologii blockchain (kluczowej postaci gospodarki współdzielenia) leży założenie, że relacje międzyludzkie są zawodne. Z tego powodu Chai dochodzi do następującego wniosku:

Koncepcja „gospodarki współdzielenia” zasadniczo stanowi nowoczesną formę prywatyzacji i li tylko jej kolejną nazwę. Chociaż slogan „Dzielmy się zamiast posiadać, a raczej – pożyczajmy” brzmi jak pochwała sytuacji, gdy jednostki nie dysponują własnością prywatną, w rzeczywistości pomaga ukryć fakt, że firmy starają się unikać zatrudniania pracowników i działają nieodpowiedzialnie. Co więcej, koncepcja ta, choć pozornie dotyczy „dzielenia się”, faktycznie wspiera praktyki, które izolują i osłabiają jednostki, pozbawiając je poczucia wspólnoty i więzi. Samo to, że coś wydaje się związane ze współdzieleniem, nie oznacza, że nim naprawdę jest; prawdziwe współdzielenie musi opierać się na filozofii i wartościach. Od samego początku termin „gospodarka współdzielenia” był źle rozumiany, a jego nieostrożne stosowanie doprowadziło do wielu nieporozumień. W rezultacie prawdziwa idea dzielenia się została zniekształcona. Obecnie to, co nazywamy gospodarką współdzielenia to jedynie nowe podejście, które przekształca współdzielenie w coś, co można skomercjalizować i sprzedać na rynku. Zasadniczo jest to podejście, które podważa prawdziwe współdzielenie i przekształca je w działalność komercyjną.[2]

Moim zdaniem wielość „nieporozumień” i chaos wynikające z błędnej interpretacji koncepcji współdzielenia, a być może także koncepcji Dóbr wspólnych, nie są ani jednoznacznie złe, ani dobre. Wynikają raczej ze zmiany sposobu myślenia. Zmiana ta zachęca każdą jednostkę do uświadomienia sobie własnej sprawczości i kwestionuje scentralizowaną kontrolę tradycyjnie sprawowaną przez rząd i instytucje. Można powiedzieć, że ten nowy sposób myślenia, czyli zmiana paradygmatu, to właśnie Dobra wspólne. Pytanie brzmi, czy możemy wykorzystać je do osiągnięcia innego zaawansowanego poziomu prywatyzacji i kapitalizmu, czy czegoś zupełnie innego, co powstrzyma eksploatację Ziemi i naszych ciał, promując większą radość życia. Wymaga to od nas zatem ponownego rozważenia i lepszego zrozumienia pojęcia dóbr wspólnych, a raczej uściślenia, co oznacza korzystanie z dóbr wspólnych. Włoski uczony, prawnik i aktywista, Ugo Mattei,[3] podaje istotne ramy dla zrozumienia dóbr wspólnych w kontekście zachodniej tradycji prawnej lub „systemu prawnego, który opiera się na uniwersalizującym i wyczerpującym połączeniu indywidualizmu z dychotomią państwo-własność prywatna”. Mattei odkreśla również kluczową kwestię: pozornie wyraźny rozdział między sektorem państwowym i prywatnym opiera się de facto na fundamentalnej hierarchicznej, binarnej strukturze. System ten zakłada pozostawienie kontroli w rękach podmiotu (osoby fizycznej, firmy lub rządu) nad pewnym przedmiotem (takim jak własność osobista, organizacja lub terytorium). Mattei argumentuje, że koncepcja dóbr wspólnych powinna wykraczać poza postrzeganie ich wyłącznie jako przedmioty, czyli zasoby fizyczne:

Koncepcja dóbr wspólnych wykracza poza uproszczony podział „podmiot-przedmiot”, który zazwyczaj prowadzi do traktowania wszystkiego jako towar, który można kupić i sprzedać. W przeciwieństwie do dóbr prywatnych lub publicznych, dobra wspólne nie są po prostu jeszcze jednym typem towaru, nie pasują do koncepcji własności i nie można wobec nich operować tym samym językiem. Reprezentują one inny rodzaj relacji. Byłoby zbytnim uproszczeniem powiedzieć, że mamy dobra wspólne; chodzi raczej o zrozumienie, w jaki sposób my sami dobra wspólne uosabiamy, ponieważ jesteśmy integralną częścią naszego otoczenia, czy to w miastach, czy na obszarach wiejskich. W tym ujęciu podmiot jest nierozerwalną częścią przedmiotu. Dlatego też dobra wspólne tworzą sieć, która łączy jednostki, społeczności i cały ekosystem.[4]

Zasadniczym wyzwaniem dla dóbr wspólnych jest ustanowienie „jakościowej relacji”, która połączy różne podmioty, od pojedynczych ludzi po instytucje, korporacje, a nawet całą planetę. Pytanie brzmi, jak można to osiągnąć? Rozumiemy, że jest to kwestia złożona. Relacje nie zawsze są przyjemne (jak w „estetyce relacyjnej”) lub pokojowe, jak wyidealizowana globalna jedność sugerowana przez satelitarny obraz „całej Ziemi” rozpowszechniony przez ruchy hipisowskie z lat 60. Symbolem dóbr wspólnych często jest koło, reprezentujące holistyczną jedność i integralność. Jednak bardziej odpowiednie może być wyobrażenie dóbr wspólnych jako nieskończonej i nieustannie ewoluującej struktury siatki. Mimo iż siatka, często kojarzona z kontrolą i kwantyfikacją (jak dane w arkuszach kalkulacyjnych Excel), wydaje się nazbyt restrykcyjna, może również służyć jako ramy do pielęgnowania i wspierania ludzkich i nie-ludzkich podmiotów, a także poświęceniu uwagi wielorakim sytuacjom i ekosystemom. Jako alternatywę możemy przyjąć inną metaforę dóbr wspólnych opartą na kształcie i obrazie. Belgijski filozof Pascal Gielen postrzega dobra wspólne jako nową, radykalną i zorientowaną na działanie ideologię, która wykracza poza tradycyjne binarności i opozycje, opisując ją jako potwora lub – ostatecznie – rodzaj „zakazanej miłości”:

Na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, że – w porównaniu z dokonaniami gładkiej i monochromatycznej, marmurowej estetyki neoliberalizmu i kapitału wirtualnego – uwspólnianie wydało na świat wyjątkowego maszkarona. To prawdziwy potwór – makabryczny amalgamat, który łączy w sobie wszystko, czego tak naprawdę nie da się pogodzić. Nowicjusze, którzy po raz pierwszy zanurzają się w wartkim nurcie życia społecznego, często tęsknią za prostotą liczb, za lotem na skrzydłach statystyki i za abstrakcyjnym pięknem solidnego dowodu matematycznego. Co więcej, prawdziwą, tętniącą życiem sferę społeczną wypełnia zapracowany, zestresowany tłum, nad którym unosi się mieszanka ostrych, czasem duszących i przytłaczających zapachów. Tymczasem gospodarka finansowa, by zachować swój sterylny, nieskazitelny wizerunek, musi się dystansować od smrodliwych realiów i bałaganu ludzkiego życia. Zaś w sferze dóbr wspólnych następuje ponowna integracja gospodarki z pracą, przedmiotów z ludźmi, ludzi ze zwierzętami, kultury z naturą, młodych ze starymi, wraz z całą paletą kolorów i kształtów, często bardzo źle dobranych. Ludzie czasami wdają się w głośne spory, by chwilę potem paść sobie wzajem w objęcia. Być może najlepszą analogią dla uwspólniania jest zakazana miłość.[5] 

Czy miłość, zwłaszcza ta zakazana, jest czymś widzialnym? Czy ma kształt? Jak wyglądają dobra wspólne?

Wizerunek dóbr wspólnych: własne biurko

Siedem biurek dla Casco wg koncepcji Falke Pisano i Rieta Wijnena jako element ich długoterminowego planu zmiany wizerunku przestrzeni biurowych Casco, 2018 r. Fot. Angela Tellier

Choć żadne dobra nie mogą istnieć bez społeczności, która o nie zadba i wspólnie skorzysta z ich zasobów, taka społeczność wcale nie musi być rozpatrywana jako kolektyw czy wspólnota przez cały czas i pod każdym względem. W rzeczy samej, przechodząc od reprezentowania do praktyki i dzielenia się dobrami wspólnymi podczas zmiany w Instytut Sztuki Casco: Działania na Rzecz Dóbr Wspólnych, poświęcono większą uwagę każdemu członkowi zespołu z osobna, co symbolizuje zastąpienie dużego zbiorowego stołu biurowego przez kilka indywidualnie dostosowanych biurek w różnych rozmiarach. W hierarchicznej organizacji, czy to publicznej, czy prywatnej, władza skupia się w rękach kilku wybranych osób w zarządzie, podczas gdy inni pracownicy muszą postępować zgodnie z dyrektywami zarządu i można ich łatwo zastąpić w pełnionych funkcjach. My, jako zespół przechodzący z takiego modelu na model oparty na dobrach wspólnych, staraliśmy się, aby każda osoba zachowała jako uczestnik wspólnoty własną podmiotowość, miała szansę wyrazić swoją indywidualność i wnieść aktywny wkład z pełną świadomością i odpowiedzialnością za swe czyny, dbając wspólnie o dobro naszej instytucji. Wszyscy zobowiązaliśmy się razem dbać o naszą organizację, wspierając poczucie więzi i zaangażowania poprzez to, co nazywamy „liniami badawczymi”. Linie te reprezentują nasze wspólne zainteresowania i angażują większą społeczność. Koncepcja „badań” zainspirowana przez Freda Motena i Stephano Harneya[6] obejmuje wspólne uczenie się i działanie jako formę oporu wobec ucisku, korzysta z doświadczeń ruchów antyniewolniczych i niesie wizję przyszłości. „Linie badawcze” to termin, który wybraliśmy na własne potrzeby, by opisać główne obszary uwspólniania.

Należy podkreślić, że żaden zespół nie powinien pozostawać statyczny, a ten faktycznie ewoluował. Niniejszy aspekt transformacji zarówno na poziomie jednostki, jak i na poziomie wspólnoty, musi wykraczać poza sam zespół – trzeba angażować partnerów i innych uczących się, by stopniowo zacierała się granica pomiędzy zespołem a otaczającym go środowiskiem. Dzięki temu ekosystem uzyska płynność i będzie podlegał nieustannej rekonfiguracji. Uważam, że we wspólnocie takiej, jak dobra wspólne, każdy, kto potrafi decydować, kiedy przewodzić, a kiedy pomagać, powinien wziąć na siebie rolę lidera. Jest to sprzeczne z powszechnym wyobrażeniem o całkowitej równości, czyli o płaskiej strukturze, w której każdy odgrywa równie ważną rolę. Oczywiście istnieje naturalna obawa przed nieokiełznanym tłumem, gdy rozważamy różne poziomy dóbr wspólnych, takie jak grodzone osiedla czy inne zamknięte społeczności. Powinniśmy jednak dążyć do tego, by być jak gwiazdy: każda z nich świeci odrębnym blaskiem, a jednocześnie stanowi część składową większego wszechświata. Wreszcie, co nie mniej ważne, warunkiem wstępnym tego rodzaju przywództwa winien być pragmatyzm i twarde stąpanie po ziemi, co symbolizować ma akt „sprzątania” reprezentujący synekdochę, tj. podstawowe i nieodzowne zadania.

Linie badawcze Instytutu Sztuki Casco (2018–2022) diagram wyk. przez Binnę Choi i Davida Bennewitha, drukowany na tkaninie jako element ekspozycji muzealnej Nina bell F. House Museum w Instytucie Sztuki Casco, 2023 r. Fot. Chun Yao Lin

Zwyczaj sprzątania dla dóbr wspólnych

Zespół Casco i Annette Krauss, Wspólne sprzątanie (z Mierle), 2014 r., wersja sceniczna jednego z ćwiczeń projektu Miejsce do oduczania (Organizacja sztuki). Fot. Annette Krauss

Wspólne sprzątanie naszego biura to jedno z wielu ćwiczeń, które zespół Casco i Annette Krauss wypróbowali jako strategię oduczania napędzanego lękiem pośpiechu, wynikającego z głęboko zakorzenionego pragnienia produktywności i rozwijania konkurencyjnego biznesu. Niektóre ćwiczenia, jak „czytanie razem”, „kolor nastroju” czy „relacje własnościowe”[7], wypróbowaliśmy tylko raz; inne, jak sprzątanie, stały się dla nas wręcz rytuałem i nawykiem. Z wielu względów ma to dla nas istotne znaczenie. Pierwszą kwestią jest przyznanie, że ciągle istnieje nierówność pod względem płci i rasy. Widać to szczególnie wyraźnie, gdy ludzie z byłych kolonii sprzątają domy i biura w krajach swoich dawnych kolonizatorów. Ponadto w krajach rozwiniętych kobiety, zwłaszcza kobiety kolorowe, częściej niż mężczyźni pracują w zawodach takich jak opieka nad dziećmi i gotowanie, zwykle poza własnym domem. Wiąże się to z tym, w jaki sposób postawy kolonialne nadal wpływają na współczesny kapitalizm, który często deprecjonuje pracę opiekuńczą i domową, traktując ją tak, jakby zawsze miała być tania lub nawet nieodpłatna. Podejście to dzieli pracę na „produkcyjną” (ekonomiczną) i „reprodukcyjną” (opieka i utrzymanie), przy czym ta druga jest często niedoceniana, a wykonujący ją – niewidoczni. Podobnie sprawy się mają w odniesieniu do samo(re)produkującego się środowiska naturalnego; jego wkład jest traktowany jako coś oczywistego. Naturę postrzega się jedynie jako zasób, który należy eksploatować, co prowadzi do znacznej utraty gatunków i degradacji środowiska.

Françoise Vergès wykorzystała pytanie „Kto sprząta świat?”[8], aby zbadać, w jaki sposób dekolonialne perspektywy feministyczne kwestionują skupienie się na białych kobietach w głównym nurcie feminizmu. Podobnie, akt wspólnego sprzątania skłonił nas do przyjrzenia się różnym rodzajom opieki i prac domowych, mając na celu wypełnienie luki między pracą produkcyjną (ekonomiczną) a pracą reprodukcyjną (opieką i utrzymaniem). Faisol Iskandar, lider ruchu migrantów zatrudnionych do wykonywania prac domowych w Niderlandach, powiedział nam, ale też – co ważniejsze – pokazał, jak sprzątanie pomaga zdefiniować prawdziwe przywództwo. Nie polega ono na siedzeniu z założonymi rękami, podczas gdy inni wykonują pracę. Wręcz przeciwnie – wymaga ono aktywnego uczestnictwa w sprzątaniu, gotowaniu i opiece nad innymi, wspierając zarówno społeczność, jak i szerszy ekosystem. Także Silvia Federici, współzałożycielka ruchu Wage for Housework [Pensja za Prace Domowe], uważa, że „«uwspólnianie» zasobów materialnych reprodukcji to podstawowy mechanizm, za pomocą którego tworzy się wspólny interes i wzajemne powiązania”.[9]

Korzyści płynące z dóbr wspólnych często bierze się za pewnik – ich użytkownicy nie doceniają ich prawdziwej wartości i zaczynają ją dostrzegać dopiero w momencie, gdy zasoby te ulegają zniszczeniu i konieczne jest znalezienie ich zamienników. W pewnym sensie uniwersalne korzyści, które niosą ze sobą dobra wspólne, przypominają pożytki płynące z prac domowych, których nigdy się nie zauważa, póty się ktoś nimi zajmuje. Dopiero gdy nie ma komu zmyć naczyń, dostrzega się wartość takiej pracy. Mówiąc prościej, nie zdajemy sobie sprawy jak wielkie coś ma znaczenie, dopóki tego nie stracimy. Koncepcję tę dobitnie ilustrują dwa przykłady: lasów namorzynowych i raf koralowych. Ludzie mieszkający wzdłuż wybrzeży zazwyczaj nie rozumieją, jaką ochronę dają te ekosystemy, dopóki nie dojdzie do katastrofy, takiej jak tsunami, która zniszczy ich wioski. Dopiero wtedy krytyczna rola tych naturalnych barier staje się oczywista. Na przykład namorzyny, zanim uległy zniszczeniu, w znacznym stopniu chroniły przybrzeżne wioski przed falami tsunami. Zbudowanie sztucznej struktury, która służyłaby temu samemu celowi, byłoby niezwykle kosztowne.[10] 

Czego się oduczać, 2014 r., rys. zespół Casco i Ester Bartel

W imię Niny – feministyczna, uwspólniająca rekonstrukcja

zdjęcie nr 8 [Ewolucja portretów Niny bell F. Od lewej: rys. Yolande Zola Zoli van der Heide, fot. kulki z pasty fasolowej w trakcie fermentacji, projekt Donghwana Kama w muzeum Nina bell F. House Museum, fot. Binna Choi i Marianna Takou oraz linodruk Binna Choi]

Postać Niny bell F. została stworzona w 2016 roku przez pracowników (także byłych), artystów i twórców kultury w Instytucie Sztuki Casco. Kierowało nimi wspólne pragnienie wspierania i kontynuowania praktyki uwspólniania oraz oduczenia się obecnych metod wykorzystujących sztukę, by wyjść poza ograniczenia opresyjnych instytucji i nawyków. Nazwa Nina bell F. przywołuje artystyczne, czarnoskóre, feministyczne i polityczne dziedzictwo Niny Simone, bell hooks i Silvii Federici. Jako że Nina bell F. nadal trwa, uosabia zbiorowe wysiłki i praktyki wielu innych osób, utrzymując ją/ich jako zbiorowy konstrukt, który wykracza poza podział na indywidualną osobowość i instytucję/organizację, a także zwykłe podziały między dziełem sztuki, pracą i życiem.

Muzeum imienia Niny bell F. zostało stworzone, aby zademonstrować ucieleśnienie Niny, oferując publiczności możliwość zapoznania się z projektem, a być może także doń dołączyć. Gromadzi ono i udostępnia efemerydy, pozostawione przedmioty, notatki, zdjęcia i inne (przypadkowe, ale wymowne) rzeczy wydobyte z archiwów wystaw Instytutu Sztuki Casco, projektów i współpracy, a każda z tych rzeczy opowiada historię Niny. Muzeum prezentuje niekonwencjonalne praktyki archiwizacji stosowane przez małe instytucje, które często pozostają niewidoczne, niedoceniane i pomijane w dzisiejszym szybko zmieniającym się i nastawionym na widoczność świecie oraz ze względu na przyspieszony i ekstrakcyjny modus operandi panujący w naszych czasach. Jednocześnie muzeum to przeciwstawia się innym zinstytucjonalizowanym praktykom archiwizacyjnym, których archiwa są niedostępne i utrzymywane w tajemnicy. Zamiast tego, Muzeum imienia Niny bell F. obstaje przy formach otwartości, witalności oraz debaty, udostępniając swoje zbiory do użytku publicznego, wkładu, współtworzenia, wymiany i nieustannego obiegu. Samo muzeum może i jest niewielkie, ale ma potencjał, by stać się wszechobecnym; wygląda na statyczne, ale wciąż rodzi najróżniejsze byty, które uczą się współistnieć i ewoluować razem. Architektura muzeum obejmuje serię małych „domów fermentacyjnych” zaprojektowanych przez Donghwana Kama, artystę z Amsterdamu. Struktury te sugerują, że dom Niny wykracza poza to, co można zobaczyć i dotknąć, jednocześnie zapewniając schronienie i nowy rodzaj alchemicznego doświadczenia, w którym każdy może współuczestniczyć.

Archiwalny widok instalacji, Nina bell F. House Museum w Instytucie Sztuki Casco, 2023. Fot. Chun Yao Lin

Powyższy tekst adaptowano i opracowano na podstawie tekstu zamówionego i opublikowanego przez Stiftung Bauhaus Dessau do 3. wydania E-Journal Digital Atlas (2023).


[1] Dzięki założycielowi fundacji P2P Michelowi Bauwensowi.

[2] Hyo Jeong, Chai, „Sharing Economy” [„Gospodarka współdzielenia”], Workers 47, 23 października 2018 r., tłumaczenie na język angielski na potrzeby artykułu wykonała jego autorka, Binna Choi, http://workers-zine.net/29544.

[3] Ugo Mattei, „The State, the Market, and Some Preliminary Questions about the Commons” [„Państwo, rynek i kilka podstawowych zagadnień dotyczących dóbr wspólnych”](wersja francuska i angielska), University of Turin and IUC Research Commons, 2011, http://ideas.iuctorino.it/RePEc/iuc-rpaper/1-11_Mattei.pdf

[4] Mattei, ibid.

[5] Pascal Gielen, „Common aesthetics: the shape of a new meta-ideology” [„Wspólna estetyka: kształt nowej metaideologii”], w: Commonism: A new Aesthetics of the Real [Uwspólnianie: nowa estetyka rzeczywistości], red., Nico Docks i Pascal Gielen, Amsterdam, Valiz, 2018, str. 80–81.

[6] Fred Moten i Stefano Harney, The Undercommons: Fugitive Planning & Black Study [Podwspólność uciekinierów: planowanie i czarna nauka], Minor Compositions, 2013 r. Wyjaśnienie przekładu terminu undercommons jako „podwspólności” można znaleźć w przypisie tłumaczy do: eadem, „Uniwersytet i podwspólność”, Korporacja ha!art, tłumacz. Magdalena Prusinowska, Małgorzata Zielińska, Piotr Kowzan, http://archiwum.ha.art.pl/prezentacje/39-edufactory/1815-stefano-harney-fred-moten-uniwersytet-i-podwspolno.html. Ja jednak zdecydowałam się używać konsekwentnie w całym artykule terminu „dobra wspólne” na the commons, gdyż autorka odnosi się tu do różnych dyskursów związanych z tym terminem, także powstałych wcześniej niż Instytut Sztuki Casco pod swą obecną nazwą; jednocześnie dość dowolnie używa wielkiej litery, co utrudnia przekład (przyp. tłumaczki, Dominiki Pieczki).

[7] Więcej informacji dotyczących ćwiczeń oduczających można znaleźć w wydawnictwie Valiz przy Instytucie Sztuki Casco: Działania na Rzecz Dóbr Wspólnych. Unlearning Exercises: Art Organization as Sites for Unlearning [Ćwiczenia w oduczaniu: Organizacja sztuki jako miejsca do oduczania], 2018 r., https://casco.art/resource/unlearningexercises/

[8] Françoise Vergès, A Decolonial Feminism [Dekolonialny feminizm], Pluto Press, 2021 (oryg. wersja w jęz. franc. ukazała się w 2019 r.).

[9] Silvia Federici, „Feminism and the politics of the Common in an era of primitive accumulation” [“Feminizm i polityka Dóbr wspólnych w erze prymitywnej akumulacji”], w: Revolution at Point Zero: Housework, Reproduction and Feminist Struggle [Rewolucja w punkcie zero: prace domowe, reprodukcja i walka feministyczna], NY, PM Press, 2012, s. 165.

[10] Ibid, Mattei.